Kilkadziesiąt historii, rozrzuconych w czasie i na przestrzeni kilku stanów. Całość pogrupowana wg ludzi, których dotyczą, miejsca lub w wkomponowana w temat, który mnie w jakimś stopniu oderwał od mojego tu i teraz.
Ilekroć zerkam na stępiony i ogryziony ołówek czuję wyrzuty sumienia, bo w kajecie cały czas zalega jeszcze mnóstwo historii. Kiedyś je wszystkie w końcu uporządkuję. Także te, których szkice noszę w głowie, bo nie zdążyłem ich zapisać. Przypominają mi o nich jedynie zdjęcia strzelone niedbale jedną ręką w trakcie prowadzenia auta. Zawierają detal lub szablon sytuacji, której nie było czasu zapamiętać inaczej. Nadal łudzę się, że ten moment nadejdzie. Chwila, kiedy w końcu odnajdę wewnętrzny spokój i całe to pieprzone hozho. Uciszę demony w mojej głowie i wiatr wkoło. Niebawem. Kiedyś.
-’..kiedyś..’ – powtórzyło echo po czym odbijając się od ścian z hukiem wpadło między szafki.
-’przynajmniej spróbuję’ – odpowiedziałem mu zdegustowany.