-’kurde, przecież Cię podlewam regularnie..’ – zasępiłem się kilka dni temu stojąc z butelką wody nad krzaczkiem kawy.
-’możesz mnie podlewać i nawozić, ale i tak Ci padnę. Tu, na Twoich oczach’ – zaszumiała.
-’ale dlaczego?’
-’bo ja nie potrzebuje tylko wody. Potrzebuję, żebyś był’
—–
[flashback no. 1]
-’wszystkie kwiaty mi w domu padły’ – wrzasnęła do słuchawki Mirka po dwóch tygodniach urlopu
-’kiedy ja je podlewałem jak chciałaś’ – dodałem głosem zmieszanego licealisty, którym w tamtym czasie faktycznie byłem. Podlewałem ten cholerny balkon co dwa dni, wieczorem, żeby nie zagotować korzeni w środku gorącego lata
-’bzdura. Cały balkon suszków mam!’
—
[flashback no. 2]
Jadzia pochyliła się nad asparsgusem z konewką. Był prawie brązowy po trzech dniach jej nieobecności spowodowanej wielkanocą.
-’a ty co sobie myślisz, że po 10 latach nie dasz mi nawet do wnuka na święta pojechać?’ – popatrzyła groźnym wzrokiem -’jak się nie nawrocisz to Cię jutro kurom wystawię’ – dodała.
Następnego dnia brązowe igły leżały na ziemi, a w łyse jeszcze gałązki zaczęła wracać zieloność.
——–
Popatrzyłem na kawę groźnym wzrokiem:
-’weź się ogarnij. Taka z Ciebie róża do robienia fochów jak ze mnie baletnica. Rozumiem, że trzeba było miejsce zrobić na nowe gałązki, ale teraz do roboty. Przyrastamy, a nie się lenimy’
Wlałem odmierzoną ilość wody do doniczki i postrącałem resztę liści, które jeszcze nie pożółkły do reszty.
Dziś na szczytach w porannym słońcu zauważyłem żywo zielone czubki. Taka zawiązka nowych liści, która za chwilę wystrzeli przyrastając na moich oczach.
Od roślin się nauczyłem, że pory roku to tylko wymyślony stan duszy. „Don’t forget to drink water and get some sun. You’re basicaly a houseplant with more complicated emotions”. Słońca może dziś mało, bo deszcz i mgła za oknem.. Czasami jednak nie warto zadzierać głowy i szukać go w chmurach, tylko rozejrzeć się wkoło.