Wczesna Jura, gdzieś pomiędzy 195 a 185 milionów lat temu. Na rozległej równinie rozlewisko rzeki tworzy siatkę mulistych strumieni. Te niosą osady, które wypychają je z koryta nawożąc tą suchą i raczej nieprzystępną krainę. Okolica jest na tyle statyczna, że przebiegające tędy od czasu do czasu dinozaury pozostawiają odciski łap w mule. Przysypane przez kolejne warstwy osadów przetrwają do naszych czasów ku uciesze geologów. Pytasz skąd tu dinozaury? Podgryzają tutaj skrzypy i paprotniki, które porastają jeszcze gdzieniegdzie. Są tu też takie dinozaury, które nie gustują w diecie jarskiej, ale to nie jest jakaś szczególnie bogata kraina. Na pewno nie ma zbyt wiele wspólnego z lasami tropikalnymi, do jakich nas przyzwyczaiły obrazki z dinozaurami w tle. Ot rozlewisko rzeki, więc może coś się tam do jedzenia znajdzie.
Włączamy przewijanie na dużej szybkości, obraz zmienia się jak w kalejdoskopie i już – przed oczami mamy kanion Zion. Oto jeden z najbardziej majestatycznych parków narodowych w USA, gdzie najprościej wytłumaczyć jak ten okres geologiczny przedstawiony na sielankowym obrazku powyżej odcisnął się w geologii. Warstwa osadów z tego okresu nazywa się formacją Kayenta i dla jasności trzeba dodać, że znajdziesz ją wszędzie, gdzie szczeliny kanionów sięgają wystarczająco głęboko. Są to głównie warstwy czerwono-brązowego i różowego piaskowca oraz różnobarwnego mułu. Tam, gdzie w formacji Kayenta widać cienkie warstwy piaskowca można być pewnym, że reprezentują one rzeczywiste kanały strumieni. Po nich, jak po sznurku można szukać aluwiów, bo potrafią kryć w sobie różnorakie skarby. O jednym z nich, dawniej kopanym w Arizonie i Utah, jest w kolejnym wpisie. W największej części Kayenta to jednak głównie mułowce pozostawione na równinach zalewowych.
Jak tą formację odnaleźć? Patrząc na górotwór powyżej, cała górna czapa aż do granicy, gdzie pojawia się zieleń to piaskowce Navajo. Widać zresztą na tym zdjęciu jak woda tworząca podskórne cieki wodne wypłukiwała i kumulowała minerały żelaza, o czym wspominałem w poście chwilę temu. Ten kołnierz, gdzie pojawia się zieleń i dużo osypującego się rumoszu skalnego to już warstwa Kayenta. Ciągnie się w dół mniej więcej do połowy zdjęcia, gdzie kończy się piaskowcem Springdale, który uważany jest za graniczną podjednostkę formacji Kayenta. Choć ten pokład jest wyraźnie wyodrębniony, to powód tego wyodrębnienia jest prozaiczny. Pokład ten został założony przez główny kanał rzeczny odpowiedzialny za osadzanie się formacji Moenave i Kayenta. Ten wystający czerwonawy pas klifu nad dnem kanionu można też zauważyć dość wyraźnie na filmie, który przewija się na górze strony. Poniżej to formacja Moenave i już oddzielna historia tej naszej podróżującej płyty tektonicznej.
Springdale to taka warstwa, która przysparza miejscowym odrobinę kłopotów. Strażnicy parku używają zresztą określenia „dramatycznych problemów”, bo kruche warstwy leżącej poniżej formacji Moenave erodują dużo szybciej i podkopują urwisko z piaskowca Springdale. Ten oczywiście trwa na posterunku do czasu, aż fizyka nie zmusi go do zmiany położenia. Choć jest bardziej wytrzymały, w powietrzu nie umie zawisnąć, więc od czasu do czasu głazy odrywają się bez zapowiedzi i lecą w dół kanionu czyniąc na swojej drodze spustoszenie. W taki to sposób mieszają się te miliony lat historii i skamieniałości niczym w głowie studenta pierwszego roku geologii. Tu jedynie pod wpływem wiatru, deszczu i odrobiny fizyki. Gdy zjeżdżasz na dno kanionu możesz przebierać w tej przemieszanej mozaice kamieni z różnych epok podczas gdy lokalne jelenie będą na Ciebie patrzeć bez ekscytacji podgryzając liście jakiś dalekich krewnych paprotników i skrzypów.
Ten młodociany jeleniowaty ze zdjęć poniżej upatrzył sobie mnie gdzieś zza płotu. Połaziliśmy sobie razem po okolicy budząc sensację, po czym zakończyliśmy znajomość sesją zdjęciową na głazie. Wyjaśnienie dla fanów LPM – to nie renifer. Te włosy na porożu to scypuł, czyli cienka mocno ukrwiona skóra, pod którą wykształcają się rogi. Za krótką chwilę kolega ze zdjęcia zacznie wycierać ją na drzewach, przez co będzie wyglądał jak ofiara przemocy, choć jest to absolutnie naturalny proces. Odsłonięte poroże naroi mu zapewne grono ładnych i zainteresowanych nim koleżanek. Dopiero gdzieś w okolicach lutego lub marca, gdy już zdąży sobie pobrykać, to poroże zrzuci, by zrobić miejsce na nowe, większe rogi do podrywania koleżanek w kolejnym sezonie.
..i pomyśleć, że wśród ludzi nazywanie faceta jeleniem jest obrazą oraz ma wskazywać na wątpliwą konduitę jego małżonki, co nie?