Na fali ostatniego przewrotu kanalii i mordeczek zdradzieckich uruchomiłem na swoim chromecast po raz kolejny i po bardzo długiej przerwie telewizję. Wiecie, ten kojący widok przed snem – włączasz TVN24, a tam te światełka, pochody, manifestacje. To lepsze niż ten nocny program z talerza satelitarnego, gdzie pokazywali ziemię z kosmosu albo trzaskający ogień w kominku! Rewolucja jest zawsze jak przeciąg – nawet jak narobi bałaganu powietrze jakieś czystsze i spokojniej się oddycha przez sen.
Po roku zdecydowanego dystansowania się od wszelkich kwestii politycznych włączenie telewizora, w którym na dobranoc powiedzą Ci (przynajmniej w teorii) dobre wiadomości działa na mnie lepiej niż obserwowanie dogasających konfliktów wśród znajomych na facebooku.
Tu dla odmiany obraz jest trochę jak z Upadku Hirschbiegela, gdzie część oblężonego Berlina rytualnie strzela sobie w łeb, druga część wiesza tych, co nie chcą walczyć, a wszyscy ze skrajnej prawicy przeżywają fakt, że do ich oblężonego bastionu wlewa się czerwona zaraza, która zaraz dokwateruje im emigrantów, podniesie podatki, zakaże małżeństw heteroseksualnych czy ustawowo uzna rację cukierbergowego cenzora, który parę lat temu usunął zdjęcie ze znakiem Polski Walczącej uznając go za obraźliwy. Bo jakiś Irlandczyk na stażu zobaczył w nim znaczek penisa. W całej psychozie ostatnich wydarzeń Adrian jawi się skrajnie prawemu sektorowi niczym uwieczniony we wspomnianym Upadku, Felix Steiner, który rejterując z dokonania kontruderzenia położył cały ten misterny plan ratowania tysiącletniej rzeszy po całości.
Nawet Lemingopedia, która okazała się hubem PiSowskich śpiochów przeżywa od kilku dni jakąś niezrozumiałą psychozę. W normalnych warunkach, gdy pojawiają się tam incydentalnie nawet zabawne i celne posty, w chwili, gdy Naczelnikowi Adrian podniósł ciśnienie wszyscy prowadzący zaczęli się zachowywać jak Die Deutsche Wochenschau relacjonując jak to Dzielny Żołnierz Niemiecki osiąga kolejne wielkie zwycięstwa na froncie wschodnim, a cofa się do domu tylko dlatego, że zegarka zapomniał. Kabaret zresztą na dobre zaczął się dzień po wecie, bo instrukcje z centrali jeszcze do portalu nie dotarły i albo lżą biednego Adriana, albo też promują tezę o tym, że to wszystko, czego byliśmy świadkiem ostatnio zaplanował na Platoński Demiurg o ptasim nazwisku.
Słowem – zmęczony tym co się dzieje na facebooku włączyłem telewizor. Ci, którzy znają mój ambiwalentny stosunek do rzeczywistości medialnej przekazywanej w przerwie pomiędzy reklamami środków na przeczyszczenie, suplementów diety na siódme poty, brak chłopa, złą pracę oraz pieluch wiedzą doskonale. To znaczy, że na facebook zrobiła się dla mnie miazga i masakra milion.
-’Kto ty jesteś człowieku. Zbrodniarz czy Bohater?’ – wydarła się na mnie z telewizora jakaś Pani z kartką w ręku. Zanim do mnie dotarło, że krzyczy do mnie ta Pani Miłoszem nakrzyczał na mnie Michał Wójcik z ministerstwa sprawiedliwości, potem była hipnoza redaktor Pochanke przez Rokitę, która nie podziałała, bo w kolejnej odsłonie rzeczona redaktor zasypała Petru pytaniami nie dając mu dojść do głosu. Cudownie ogląda się takie rozmowy – pytanie Pochanke, Petru nabiera powietrza, Pochanke kwituje. Petru coś chce powiedzieć, Pochanke przerywa i wygłasza kolejną teorię. I tak przez naście minut. Pochanke jak widać nie zmienia się jak prawa fizyki – dalej goni Monikę Olejnik w agresywnym grillowaniu gości, z tą różnicą, że Olejnik ma w tym jeszcze odrobinę klasy. Obie słuchają głównie siebie. Obie nie zawsze rozróżniają u rozmówcy kiedy ten hipotetyzuje, a kiedy deklaruje, co doskonale pokazała rozmowa Olejnik z Wałęsą jakiś czas temu. Dziwię się, że Ziobro nie zaproponował im jeszcze pracy w ministerstwie sprawiedliwości w charakterze Pomocy Głównego Prokuratora.
Bolą mnie te dwie redakcyjne hetery bardzo i były ongiś jednym z głównych powodów mojej rezygnacji z dziennej dawki TV. Przeszło mi przez głowę, że gdybyśmy zaczęli wszyscy ze sobą rozmawiać na co dzień tak, jak robią to Ci wszyscy inteligenci w TV nawet po zakupach mleka i bułeczek w sklepie o poranku kończylibyśmy stwierdzeniem „ja Panią też”. Dodając do tego rzeczywistość równoległą, w której szef dyplomacji w protestach ulicznych widzi pieniądze Sorosa, za które aktywiści LGBT wykupują cały asortyment świeczek z Rossmanna, żeby podpalić Polskę na wzór ukraińskiego Majdanu, zaczynam się zastanawiać, czy nam z tego kraju wywiało wszystkich psychiatrów, czy ktoś niezauważalnie wprowadził embargo na psychotropy. Tak bardzo potrzebne tym u steru, którzy bez melanżu gubią ścieżki w kosmicznych podróżach. Patrząc na naszych polityków oraz wrodzoną szklistość oczu i monotonną intonację głosu jestem pewien, że to o nich pisał Herbert w Diunie opisując Mentatów.
Ja wysiadam. Wracam do Star Trek Enterprise, bo o ile dobrze pamiętam, to za chwilę Trip dowie się, że ma dziecko z T’Pol, które sklonowało z nich Terra Prime, żeby pozbyć się pod tym pretekstem wszystkich obcych z Planety Ziemia. Bo ksenofobia w drugiej połowie XXIIw ma trochę inny wymiar, niż nasi Syryjscy wędrowcy. Za chwilę skończę IV sezon i chyba przerzucę się na książki. Tam zawsze jakoś normalniej wśród stada liter i przekaz dnia odrobinę mniej emocjonalny.